Wina bankow polega na tym ze chcialy zarobic. Na dodatek uczciwie. Stworzyly umowy
i nie zmuszaly nikogo do ich podpisywania. Jesli ludzie by wykazali ze zostali
zmuszeni do podpisywania umow to sytuacja byla by inna. Na dodatek kazda umowe
kredytobiorca moze zerwac. Oddaje co ma wedlug umowy jaka podpisal do oddania i
sprawa sie konczy. Zaden bank nie gwarantowal stalego niskiego kursu franka. Wrecz
przeciwnie informowal ze w razie zmiany jego kursu rata bedzie sie zmieniala. Raty
zdrozaly ale w czasie kiedy sa te kredyty na rynku jakies wskazniki dotyczace
wynagrodzen tez rosly. Zdaje sobie sprawe ze oddawanie pozyczonych pieniedzy
przyjemne nie jest. Ale jak ktos zaryzykowal ze moze wiecej zaplacic ze wzgledow
niezaleznych od niego i banku to powinien siedziec cicho i placic. Jak by frank
stanial to by sie nie burzyl tylko bylby mniej wkurwiony ze musi oddac. Niech sie
frankowicze ciesza ze od bankow pozyczali a nie od mafi. W razie klopotow ze splata z
mafi przychodzi dwoch gosci i w czasie pierwszego spotkania prosza o zwrot a jak nie
dostana w wyznaczonym terminie to za drgim razem lamia reke. Banki sa instytucjami
zaufania publicznego miedzy innymi dlatego ze nie przysylaja fizykoterapeuty.