M pisze:

> Stracisz kupę nerwów, jak nie będziesz miał umowy i będziesz rozmawiał z
> prokuratorem. Z umową w ręku powiesz, że wszystkiego nie udało ci się
> przypilnować. Kierbud się podpisał, wykonawca był ten z umowy a ty nic
> nie wiesz.

Nie mówię, że umów nie należy podpisywać, bo raczej lepiej by było i
jakąś tam ochronę prawną one dają, ale...

Ochrona prawna, to raczej nie ochrona przed cieknącym dachem, pękającymi
stropami, czy ścianami, albo osiadającym budynkiem i chyba o tym wiesz
:-))).

Jak ekipa nie była solidna, i teraz ktoś ma problemy ze świeżo
wybudowanym domem, to żadna umowa nie naprawi powstałych usterek.
Jak dla mnie - bez względu, czy umowa jest, czy jej nie ma - najlepszym
gwarantem jest, jak wspomniałem wcześniej, osobiste zaangażowanie. Nikt
nie dopilnuje budowy tak, jak jej właściciel... i finito.

Tu nie ma co kombinować i zwalać odpowiedzialności na kogoś. Ty
budujesz, to Ty też odpowiadasz za WSZYSTKO, co dzieje się na budowie
łącznie z fuszerami wykonanymi przez fachofcuf, których sobie wybrałeś
:-) i tyle. Jak nie pilnowałeś i nie chciało Ci się trochę poczytać,
żeby liznąć ciut elementarnej wiedzy, a wyszło jak wyszło, to pretensje
tylko do siebie samego...

umowa tu niewiele zmienia... niestety

pozdr.
robercik-us