W dniu 2020-11-02 o 11:35, collie pisze:
> W poniedziałek, 2.11.2020 o 10:58, Adam napisał:
>
>>> Dziwny naród, ci Anglicy. Myją ręce, kąpią się nawet -- i nic im nie
>>> przeszakadza, że woda pochodzi z boilera, w którym pływają zdechłe
>>> szczury i myszy. Tylko pić się brzydzą.
>>
>> Niektóre skośnookie jeszcze niedawno w jednej wannie (w sensie: bez
>> zmiany wody) kąpały siebie, dzieci i gości.
>
> I to jednocześnie. A niektóre płowowłose nad Wisłą w ogóle wanny nie
> mają, tylko miskę w kuchni i chodzą srać do sławojki - którą premier
> tegoż imienia nakazał ich dziadom wybudować na gumnie, by nie chodzili
> srać za stodołę. I Ty się temu nie dziwujesz?
>

Wiesz, poniekąd rozumiem myślenie "starych" Anglików.
W rodzinie na wsi dawno temu, jak wujki stawiały nowy (wtedy) dom, to
nie przewidziały kibelka (łazienka była), no "bo kto to widział w domu
srać". Ale niebawem zmodernizowali łazienkę, dociągając kanalizację pod
kibelek.

Mnie znów tak niecałe 30 lat temu mierziło, jak to można w kuchni gacie
prać - wtedy się w niektórych blokach pralki wstawiało do kuchni (np.
Warszawa Ursus) z powodu miniaturowych łazienek. Ale siłą rzeczy też się
do tego przyzwyczaiłem.

Co do ciepłej wody - rozkręcałem rury ciepłe i zimne. Ciepłe z jakimiś
grzejnikami przepływowymi typu PG6 czy elektro-termami były dużo
bardziej zasyfione niż rury zimne - stąd też nie robię sobie kawy
rozpuszczalnej zalewając gorącą wodą z ciepłej rury. Ale angielskiej
awersji ;) do mycia szklanek nie mam.


--
Pozdrawiam.

Adam