Witam,

od niecałego tygodnia mam uruchomione ogrzewanie gazowe i w tym czasie
miałem 2 awarie. Kocioł po prostu sygnalizował brak gazu albo zbyt niskie
ciśnienie i się wyłączał.

Za pierwszym raziem pogotowie gazowe wymieniło reduktor w skrzynce gazowej
(reduktor był zamarznięty). Panowie stwierdzili, że w gazociągu jest woda.
Wypuścili w atmosferę pokaźną ilość gazu (podobno tyle, że by mi wystarczyło
na 1 rok grzania). Założyli nowy reduktor i kocioł ruszył.

Po 4 dniach znowu to samo. Kocioł nie działa. Inni panowie z pogotowia
odkręcili reduktor (był zamarznięty) i zaczęli puszczać gaz w atmosferę
(pewnie mają takie procedury). Jednak tym razem gaz bezpośrednio z rury
gazociągu leciał dużo słabiej, ciśnienie było bardzo niskie i modulowało.

Pogotowie rozłożyło ręcę i nie byli w stanie nic zrobić, odjechali. Mają
przyjechać inni fachowcy (z RDG) i coś robić z tą wodą. Nie wiem dokładnie
co, może wlewać denaturat, może przedmuchiwać rurę...

Gazociąg jest nowy, budowany był 2 miesiące temu. Jestem jako jedyny z całej
ulicy podłączony do tego gazociągu.

Może ktoś miał podobne problemy?

Czy woda w gazie może mieć negatywny wpływ na kocioł?

Czy zbyt niskie i zmienne ciśnienie może mieć negatywny wpływ na kocioł?

W ciągu 6 dni zużyłem 88m3 gazu (ok. 15m3 na dobę). Grzeję minimalnie, woda
w podłogówce ma temperaturę 20-24 stopnie. Czy możliwe jest, że faktycznie
tego gazu zużyłem mniej, a licznik ze względu na niskie ciśnienie,
zafałszował zużycie?

Pozdrawiam,
BWP