Stalin mawial ze u nich jest wszystko ale nie dla wszystkich. Podobnie z elektrykami.
W USA gdzie ludzie do roboty maja dalej niz w Europie maja elektryczne samochody o
wiekszym zasiegu. W Europie przecietne przebiegi samochodow to ok 15 tysiecy rocznie.
I to powoduje ze z 80% Europejczykow robi dziennie maksymalnie do czterdziestu
kilometrow. W Europie samochod elektryczny z zasiegiem 60 kilometrow jest w sam raz a
taki co przejedzie 100 kilometrow na jednym ladowaniu to luksus. Przy okazji roznego
pierdolenia o elektrykach jakie sa swietne nikt nie porusza tematu ze na kazdego
elektryka potrzebne jest jedno miejsce do ladowania. Zrobienie w miastach odpowiediej
ilosci miejsc ladowania potrwa kilkadziesiat lat i bedzie wymagalo ogromnych nakladow
i ogromnego zuzycia paliwa dla koparek i innych maszyn. Przy okazji zamkniete beda
ulice bo nowe kable grubosci nogi beda wkopywali. Problem nie jest w elektrowniach
ale w rozprowadzeniu pradu zeby codziennie dwudziestego stopnia zasilania nie bylo.
Kazdy normalny przyzna ze samochod elektryczny ladowany z wlasnego agregatu
pradotworczego nie jest zbyt szczesliwym rozwiazaniem.