Zamówiłem ekipę do malowania domu.

Przyjechał misio, obejrzał, wyliczył.

Ekipa weszła. Pomalowała większą połowę i stwierdziła że dalej nie będą
malowac. Bo jest zadaszenie nad tarasem.

Misio widział w co się pakuje. Ale misio dowidział bardziej, najwidoczniej.

Zostałem z pomalowanym domem w 2/3.

Jak żyć?

A na serio: czy jest jakaś metoda na to aby nad zadaszeniem tarasu,
poliwęglanowym, szerokim na 5m, przewiesić rusztowanie? To jest na oko
5-6 metrów ściany szczytowej nad zadaszeniem.

Pierwotny plan misia to było ułożenie na tych panelach styropianu i
rusztowania. Ale być może po solidnym wyspaniu się plan okazał się być
niekoniecznie sensowny.

Mam opcje awaryjne:
a) alpiniści, albo choć beskidziści z dachu (ale spadek ostry)
b) jakiś kosz na wysięgniku (ale nie ma gdzie wjechać duzym, są jakieś
małe?)
c) rozebrać zadaszenie (fastlock, to nie jest ładwa robota, to jest fast
lock, ale zdecydowanie nie fast unlock, roboty na kilka dni bo paneli
szkoda)

No i d... to będzie nasta ekpia która coś spierniczyła. To chyba już
13:0 jeśli chodzi o budowlankę.