W dniu 2018-07-01 o 21:37, Kris pisze:

> A Ty po raz kolejnyalbo bzdury poielasz albo najzwyczajniej zmyślasz

Wy z Kogutkiem wszystko zawsze wiecie lepiej.

>> Dwa przypadki w rodzinie i czas oxczekiwania ok dwoch lat Gdyby wnuczek
>> nie sfinansował prywatnej operacji stawu biodrowego babci to jeszcze
>> długo musiałaby czekać.
> Brat moje Mamy, nie ormowiec po okdwóch latach czekania mu taką operację zrobii

Bzdury. Pytałeś ile dali kasy?

>> Tak więc ci powiem wprost - nie pierdol głupot, bo zbyt dobrze wiem jak
>> się to musi odbywać.
> Myśle ze po raz kolejny teoretyzujesz czerpięc wiedze z memów w nternecie.

Myślę, że po raz kolejny kłamiesz, bo się naczytałeś w internecie.
Nie życzę Wam (tzn. Tobie i Kogutkowi) źle, ale przydałoby się Wam
abyście musieli stanąć w takiej kolejce to zrozumieli byście jak to wygląda.
Powtarzam jeszcze raz. Osoby o których pisałem miały wyznaczone odległe
terminy po roku 2030-tym. To było przed rokiem 2010-tym po ok. 2 letnich
kolejkach oczekiwania do lekarza, który kwalifikował do operacji. Osoby
te jak chciały przyspieszyć termin operacji jeździły do lekarza
kwalifikującego kilka razy do roku. Co roku osób z kolejki ubywało, bo
ludzie umierali lub załapywali się na operację w innej kolejce. Ludzie
wtedy nagminnie zapisywali się w nawet kilku kolejkach jednocześnie w
różnych klinikach. Możliwe, że obecnie już NFZ opanował ten problem,
żeby ludzie nie zapisywali się do kilku kolejek, ale tak kiedyś było. Im
częściej się odwiedzało lekarza kwalifikującego tym bardziej można było
skrócić okres oczekiwania. Nie muszę chyba dodawać, że kolejka nie
skracała się tak, że jak wyskoczyła z kolejki osoba np. z numerem 400 to
jej miejsce zajmowała osoba z numerem 401, a osoba z numerem 402
wskakiwała na pozycję 401 itd. Lekarze wciskali w te luki osoby te,
które "były wdzięczne" i dzięki temu można było skrócić okres
oczekiwania do kilku lat.