Użytkownik "Maniek4" <r...@l...pl> napisał w wiadomości
news:kcgvf9$hls$1@news.task.gda.pl...

> Masti poruszyl ciekawy temat o ktorym tu zapomniano. Moi rodzice wplacali
> mi na mieszkanie jakas niemala czesc swoich zarobkow. Trwalo to cale lata.
> W dziewiecdziesiatym ktoryms roku wzialem te ksiazeczke PKO i wyplacilem z
> odsetkami siedem zlotych z kawalkiem. Te siedem zlotych z kawalkiem to
> byla rownowartosc pewnie ze trzech litrow paliwa, a wplacali co miesic
> przez kilka lat. Pozbawione przeszacowania oszczednosci liczone latami w
> wartosci nominalnej. To jest dokladnie to samo co z amortyzacja w
> przedsiebiorstwach panstwowych. Klapki na oczach i nie widziec swiata. Jak
> myslisz, co sie stalo z kwotami wplacamymi latami? Ja oczywiscie
> mieszkania sie nie doczekalem. Masz swojego Gierka odnowiciela vel
> zlodzieja.

Eee tam coś kręcisz. Jakieś to grosze musiały być wpłacane a nie konkretne
sumy.
Moja żona miała taką książeczkę. O ile dobrze pamiętam, nie osiągnęła na
niej kwoty wymaganej do otrzymania mieszkania gdyż po prostu komuna się
rozpiździła i żona przestała wpłacać. Zlikwidowaliśmy ją w 1994 roku a więc
14 lat po Gierku w tym 4 lata po upadku komuny. Żona dostała po
zrewaloryzowaniu w przeliczeniu na dzisiejsze coś około 3tyś zł a w
przeliczeniu na dzisiejsze kupiliśmy wtedy kawalerkę za 7,5tys zł. Zwróć
uwagę, że także rządy postkomunistyczne czyli Prezydent Wałęsa nie miały
zamiaru zrewaloryzować uczciwie tych oszczędności i wszystkich dosłownie
wyjebano.
Moi rodzice jak i milniony innych, nic nie odkładali a mieszkanie w 1975
roku dostali za darmo, jako mieszkanie lokatorskie mimo że mój ojciec był
anty do ówczesnego systemu. Po prostu Dyrektor zakładu wezwał i wręczył
przydział. W czynszu spłacali (jak miliony innych) wkład i pod koniec lat 80
gdy spłacili całość dostali szansę wykupienia za jakieś już nie duże
pieniądze na własność.

Marek